46. BMW Berlin Marathon przeszedł do historii! Mój czas 2:39:54 jest wielkim sukcesem. Można powiedzieć, że biegłem w jednym z najszybszych biegów na świecie. Do rekordu świata zabrakło tylko dwóch sekund. Szkoda, że Bekele nie dał rady, ale mimo wszystko styl w jakim to zrobił budzi wielki szacunek! Końcówka stała się chyba najbardziej efektownym biegiem jakie widziałem. Mogę się pochwalić, że pobiegłem prawie jak Bekele pierwsza połówka spokojnie, a na drugiej znacznie przyspieszyłem. Przygotowania do maratonu opiszę w osobnym wpisie.

Biuro zawodów

Nigdy czegoś takiego nie widziałem… Lotnisko Tempelhof robi ogromne wrażenie, jak to lotnisko jest ogromne. Expo zawodów jest przepotężne, dwa lata temu jak byłem w Berlinie to Expo było w innym miejscu niż teraz. Dopiero w 2019 przekonałem się o ogromie tej imprezy. Mimo naprawdę wielkie ilości osób odbiór pakietu trwał może 5-8 minut. Wszystko sprawnie i dość szybko. Po odbiorze pakietu udałem się do swojego miejsca docelowego i wyszedłem lekko potruchtać. Miałem podobne uczucie jak dwa lata temu. Jeszcze brak świeżości ale wiedziałem, że już jutro będzie idealnie. Zrobiłem niecałe 5 kilometrów. Po tym już tylko prysznic, jedzenie i leżenie z nogami do góry.

Nie wierzyłem, że pobiegnę

Jeszcze pod koniec czerwca… nie sądziłem, czy w ogóle pojadę do Berlina na ten bieg. Od początku 2019 zaczynałem wracać do poważniejszego biegania, ale ciągle brakowało tej kropki nad i. Do tego raz miałem motywację raz nie, raz chwytały mnie jakieś rozterki związane z tym, że dam radę, a raz nie. 2 lipca w moje urodziny postanowiłem zrobić 30 kilometrów, bardzo spokojnie po 5:00/km bez spinki. Ostatnią dyszkę przyspieszyłem troszeczkę, ale to nie było nic szczególnego. 30 kilometrów pobiegłem w 2:19, byłem zmęczony, ale jakiś taki szczęśliwy z przebiegniętego dystansu. Ta trzydziestka tchnęła we mnie chęć dalszych przygotowań. Mogę powiedzieć że lipiec był kluczowy bo co tydzień robiłem spokojne długie wybiegania ale bez ciśnienia. Zacząłem wchodzić na obroty i nagle zachciało mi się biegać. Miałem duże wsparcie od Klaudii i mojego małego Michasia, który jak wychodziłem o 5:30 biegać oszczędzał Klaudię i najczęściej jeszcze spał. Nie mniej jednak nie przespane nocki i brak odpowiedniej regeneracji czuć w organizmie. Po szybkiej trzydziestce człowiek nie może przez pół dnia leżeć i nic nie robić. Najczęściej po długim biegu wpadało jeszcze dużo zabawy i 5-10 kilometrów spacerów. Przygotowania z małym dzieckiem do tak szybkiego biegania nie są łatwe, ale nie niemożliwe. Wszystko da się jakoś pogodzić i odpowiednio ułożyć. Ja znalazłem na to sposób, powrót do treningów między 5:30 a 7:30. Nie było zmiłuj się codziennie rano wstawałem i robiłem swoje. Ok, a teraz wróćmy do Berlina bo zanudzę Was tym przydługim wstępem.

Start

Ostatni tydzień to jednak u mnie zawsze spore zmęczenie. Dieta białkowa, ostatnie mocne akcenty i zawsze czuję się jakiś wyjechany. Do tego lekko się przeziębiłem, zaraziłem Michałka, Klaudię i w domu był szpital polowy. Możecie sobie to tylko wyobrazić. Bo kiedy chorują dzieci? W weekend, oczywiście w nocy. Mimo wszystko widziałem jak się czułem dwa lata temu w tym samym okresie i nie wpadałem specjalnie w panikę. We wtorek ostatnie szybsze bieganie 8×400 po 1:20, było ciężko ale zebrałem się w sobie i zrobiłem to. W dniu startu, poranne wyjście na dwór, sprawdzenie pogody, wiatru, po tym śniadanie. Zaczynałem czuć tą atmosferę oraz to, że nogi są już naprawdę wypoczęte. Do strefy startu dotarłem razem z moją grupą kibiców z Wrocławia (pojechali ze mną moi podopieczni #ŚlęzakTeam), a moja rodzina kibicowała mi w domu. Do strefy startu wszedłem o 8:30 i powolnym krokiem udałem się do strefy A. Aby tam dojść trzeba przejść dobry kilometr. Widzę już ludzi, którzy jak w amoku rozgrzewają się jak by start miał nastąpić za 5 minut. Wszyscy biegają… ja nigdy nie wpadam w panikę bo rozgrzewkę robię na 15 minut przed startem. Polega ona na przebiegnięciu max 1km z 2-3 przebieżkami po 50m. Do tego jak najdłużej zostaję w rzeczach które wyrzucam zaraz przed startem aby trzymać ciepło i nie wychładzać organizmu. 5 minut do startu… wchodzę do strefy, staję pod bramą. Na telebimach widzę cały ten tłum… tłum ludzi, którzy zaraz wyleją się na ulice Berlina. Jeszcze prezentacja elity, oklaski, odliczanie, balony idą w górę, wystrzał startera i biegniemy.

Pierwsze kilometry

Tego nie da się opisać. Biegnę w tłumie ludzi, nie ma na razie z kim się zabrać. Wszyscy mnie wyprzedzają i lecą na oślep. Pierwszy kilometr mijam w 3:36, a wyprzedziły mnie już setki kobiet i mężczyzn, w głowie jednak mam jedną myśl… nie daj się ponieść i rób swoje, nie patrz na innych. Później wszystkich ich wyprzedzisz, kiedy oni będą cierpieć ty będziesz biegał na skrzydłach. Przepychanki, potrącanie i tak dalej. Jeśli chcesz pobiec i zrobić życiówkę i nie biec sam to polecam Ci ten bieg, tutaj nie zostaniesz na trasie sam. Mijam piątkę w 19:05 czyli tak jak sobie zaplanowałem. Dyszka poszła w 38:09 czyli idealnie. Mam czas, żeby się porozglądać, zobaczyć podbiegi których nie widziałem dwa lata temu i te tłumy kibiców, które mimo kiepskiej pogody wyszły na ulice. W Berlinie biegnie się przez 42 kilometry w szpalerze ludzi. Mijam 15 kilometr 57:14 czyli dalej biegnę jak zaprogramowany. Raz w jednej grupie, raz w drugiej, bo ciągle ktoś rwie do przodu, ale ja jestem skupiony tylko i wyłącznie na sobie.

Kryzys

Koło 18-19 kilometra zaczynam czuć dziwne kłucie w brzuchu. To charakterystyczne kłucie, które tak bardzo rozwala mi biegi. Nogi mam luźne ale brzuch zaczyna się dziwnie zachowywać. W tym momencie mówię sam do siebie „nie po to biegałeś po 550-600km miesięcznie aby teraz się poddać, ciało masz przygotowane na 100%, a głowa da radę”. Jak mantrę powtarzałem sobie „ciało masz przygotowane i głowa da radę”! po 2 kilometrach przeszło… brzuch przestał kłuć, a ja mogłem dalej biec tak jak się czułem czyli dobrze. Musicie zwrócić uwagę na to jaki potencjał niesie ze sobą nasz własny mózg. Potrafimy sami wmówić sobie ból i go wyprzeć! Tym razem rozmowa ze samym sobą pomogła i udało się przetrwać ten kryzys. Wiem, że jak bym dopuścił do siebie złe myśli to było by po biegu. Półmetek mijam w 1:20:31 czyli idealnie. Zaraz za półmetkiem kibicują moje biegowe Ślęzaki! Drą się chyba na pół Berlina! To dodaje mi skrzydeł, a myśl że mój młody i Klaudia są ze mną myślami dodatkowo mnie jeszcze napędza.

Przyspieszenie

Dzień wcześniej wysłałem Klaudii plan na bieg. Napisałem, że 30km chce zrobić w około 1:55. No i tak było zameldowałem się na punkcie w 1:54:22 i postanowiłem lekko przyspieszyć. Nie wiedziałem co prawda jeszcze jak organizm zareaguje na to ale ruszyłem po 3:40/km zaczynało lekko padać ale to mi nie przeszkadzało, a Nike Vapor NEXT% na mokrym asfalcie spisywały się idealnie. Zostało tylko utrzymać tempo i dobiec do mety. 35km minąłem w 2:12:43. Dość szybko! Kolejna piątka poszła w 19:02, ale tutaj już było ciężko unikać wiejącego wiatru w twarz. Nie było za kim się chować bo ciągle kogoś musiałem wyprzedzać. Właśnie teraz mijałem tych którzy przecenili swoje siły na początku, niektórzy truchtają inni idą, a ja ich po prostu mijam.

Ostatnia prosta

Tego nie ma na innych biegach. Wybiegasz z za zakrętu i widzisz ją… Bramę Brandenburską. Już wiem, że dobiegnę, wiem że zaraz będę się cieszył. Jeszcze kawałek spiny, kawałek przebierania nogami i będę na mecie. TAK było i tym razem. Wielka radość, szczęście! Dobiegam, patrzę na zegar 2:39:54! Jest udało się, zrobiłem to! Złamałem 2:40 tak jak sobie zaplanowałem. Wszystko poszło zgodnie z planem i tak jak chciałem. Szczęście po dobiegnięciu jest nie do opisania.

Co dalej

Na pewno przygotowania do tego maratonu nie były idealne i zabrakło paru rzeczy, które będę musiał dołożyć jak będę chciał złamać 2:30, ale wiele spraw udało się i to napawa mnie optymizmem. Ale do rzeczy:
– brakowało mi czasu na dodatkowe treningi ogólnorozwojowe
– brak czasu na odpowiednią ilość odwiedzin u fizjo
– dalej problem z wagą, zabrakło 4-5kg do wagi startowej z przed dwóch lat
– brak snu

Podsumowanie

Mimo kilku niedociągnięć jestem najszczęśliwszym ojcem na świecie i nawet jak bym nie złamał tych 2:40 to bym się, aż tak nie przejmował bo wystarczyłby jeden mały uśmiech Michałka, a ja szybko zapomniałbym o jakimś niepowodzeniu czy porażce! Tak już jest mniej się człowiek martwi sobą w takich momentach! Poza tym ten bieg był powrotem do szybkiego biegania dla mnie, oraz sprawdzeniem swoich możliwości gdzie aktualnie jestem po przerwie i co dalej mogę zrobić. Na koniec chciałem podziękować mojej małżonce Klaudii, która dzielnie znosiła moje przygotowania i moje „dziamgolenie” jak mi coś nie wyszło. Dodatkowo moim kibicom – siostrze Kasi, Kasi, Natalii, Maćkowi, Waldkowi i Krzyśkowi, że tak mocno darli się na trasie i nieśli mnie na kilku punktach w Berlinie! Wybaczam Wam także wasze spóźnienie po biegu! Tacy kibice to prawdziwy skarb!

A teraz trzeba się chyba zapisywać na 47 Berlin Maraton bo rejestracja już ruszyła…. i od początku roku myśleć o jakieś magicznej granicy. Na razie nie wyobrażam sobie biegu po 3:33-3:32/km ale kto wie co przyniesie los… 🙂

Nie wiesz jak ułożyć trening biegowy dla siebie?


Dla moich zawodników oprócz treningów biegowych dodaję do harmonogramu ćwiczenia siłowe, które wspomagają ogólny rozwój i pomagają uzyskać lepsze wyniki biegowe. U mnie także zyskasz zniżki na odżywki, zegarki i inne produkty!

Może taki plan treningowy przydałby się również Tobie? Wyślij bezpłatne zapytanie – porozmawiamy co mogę dla Ciebie zrobić.

Sprawdź ofertę trenera online