Jestem już po 48 BMW Berlin Maratonie. Biegłem tam po raz czwarty i kolejny raz odkrywałem nowe rzeczy i miejsca. W końcu po pandemii wrócił moim zdaniem starty dobry maraton z taką oprawą jak wcześniej. W zeszłym roku można było odczuć pewne braki, mniejszą frekwencję, mniejszą ilość osób, natomiast w 2022 czuć było tą całą atmosferę, expo funkcjonowało na najwyższych obrotach. Ilość osób w biurze zawodów była porażająca, ale wszystko szło tak sprawnie, że nie było mowy o jakimś długim czekaniu gdziekolwiek.

Przygotowania

Moim zdaniem byłem przygotowany bardzo dobrze. Dość długie przygotowania sprawiły, że z tygodnia na tydzień czułem się pewniej. Wszystkie treningi śmigałem jak trzeba, wszystkie trzydziestki szły zgodnie z planem. Kilometrówki, biegi ciągłe, 400setki czy 500setki wszystko na najwyższym poziomie. Na końcówce dopadła mnie tylko infekcja która ciągnęła się 12 dni… ale odpuściła przed samym maratonem. Przez te 12 dni miałem katar, zawaloną krtań i dość słabe samopoczucie. Nawet wtedy zrobiłem wszystkie zaplanowane treningi. Miałem nadzieję że nic mi nie zaszkodzi w osiągnięciu zaplanowanego celu.

Dzień startu

Mentalnie przygotowany do startu byłem fenomenalnie, jak nigdy. Czułem przyjemny stres, ostatnia noc przespana cudownie 8h. Przed spaniem wizualizacja celu, tego co robię podczas biegu. Mogę powiedzieć, że miałem pełen komfort. Rano wstałem, wszystko ogarnąłem i pojechaliśmy na start. Na miejscu byłem 45 minut przed startem i spokojnym krokiem ruszyłem do strefy A. W głowie miałem odważny bieg i wiedziałem po co tam idę. Wiadomo, że o biegach gdzie kończymy tak jak się zaplanowało pisze się o wiele lepiej, ale i tutaj cieszyłem się z tego maratonu do samego końca.

Start

Do strefy przyszedłem na jakieś 5-6 minut. Spokojnie rozebrałem się, wyrzuciłem rzeczy, napiłem się i ustawiłem się w jakiś 5-6 rzędzie za czołówką kobiet. Odliczanie… i lecimy. Tłum ruszył, a ja cieszyłem się wewnętrznie, że jestem znowu na trasie i mogę przeżywać każdy metr tego biegu. Pierwsze 5 poszło w 18:34 w ogóle na zerowym zmęczeniu, pierwsze kilometry leciały mi bardzo szybko, a ja w mojej czapce od OnRunning zasłonięty, skupiony pokonywałem kolejne kilometry. 18:33 to czas drugiej piątki. Dyszka spokojnie, oddech bardzo fajny bez stresu. Nic mnie nie interesowało na około tylko to co miałem w swojej głowie, to co sobie powtarzałem. Towarzyszyły mi cały czas dobre myśli i pozytywne nastawienie.

Na trasie

18:28 kolejna piąteczka. Dalsze kilometry leciały jak nie wiem, wszystko szybko się działo. Między 15 a 20 kilometrem zerwałem trochę tempo, biegłem na plecach jednego zawodnika, on prowadził, a ja po prostu robiłem swoje. Poszło w 18:14, nie myślałem o tym, że jest za szybko, dalej czułem się bardzo, ale to bardzo dobrze. Dalej szło zgodnie z planem 18:23, a ja idę jak burza, byłem już po dwóch żelach, więc nie obawiałem się, że zabraknie mi energii. Na każdym punkcie podbijałem troszkę wody, to były dosłownie 1-2 łyki, bez opijania się. Mam sprawdzony system z piciem i wolę troszkę się napić co 2.5km niż więcej, a rzadziej (nie mam wtedy problemu z tym że coś mi skacze w brzuchu).

Buty na maraton

Na maraton wybrałem buty od OnRunning Cloodboom Echo. Bardzo przypadły mi do gustu i bardzo chciałem w nich pobiec maraton. Wykonałem w nich trzy trzydziestki oraz kilka tempowych treningów. Zawsze czułem się w nich komfortowo, a umieszczona w nich płytka karbonowa sprawia, że but jest dynamiczny i bardzo szybki. Bez problemu radził sobie nawet na szybkich rytmach poniżej 3:00/km. Na maratonie nic mnie nie obtarło, wszystko dobrze leżało, a wsparcie było na najwyższym poziomie. Kto chce biegać szybko polecam je wam.

Wracamy na trasę

Na 30km zameldowałem się jeszcze z dobrym czasem. Na zegarze było 1:51:05, czułem się dobrze bez żadnego wahania biegłem dalej… ale od 33-34 kilometra zaczęło się coś dziać. Zacząłem czuć jak mi „muruje” mm. czworogłowe ud, nie wiedziałem co się dzieje. Postanowiłem trochę zwolnić i obserwować jak to będzie. Później było już tylko gorzej, nie mogłem wrócić do starego tempa, a marzenia powoli zaczynały się oddalać. Z prognoz biegu i estymacji biegłem na życiówkę czyli na czas w granicy 2:33 i wiedziałem, że jestem w stanie to dobiec, ale niestety coś zaczęło się dziać z nogami i nie byłem w stanie tego opanować i nic z tym zrobić. Mimo olbrzymiej motywacji w głowie, nastawieniu na najlepszy czas nie udało się sprostać zadaniu, które sobie postawiłem. Po 35 kilometrze walczyłem, już po prostu żeby nie zwolnić bardziej i dotrwać do mety. Modliłem się, żeby metry mijały szybciej, ale nie mogłem biec szybciej niż 4:30/km czyli w tempie rozbiegania. Zwalniałem, zwalniałem, ale cieszyłem się, że mogłem tam być, obserwować ostatnie 8 kilometrów biegu. Rozglądałem się, obserwowałem, delektowałem się Berlińskim Maratonem. Wiedziałem, że już nic z tego nie będzie, ale nie spowodowało to u mnie jakieś frustracji, niezadowolenia czy złości. Czerpałem do końca z biegu pełnymi garściami.

Nie mniej jednak widok Bramy Brandenburskiej ucieszył mnie najbardziej. Nic mnie tak nie cieszyło gdy ją zobaczyłem i przebiegłem przez nią. Wiedziałem, że moje męki się kończą, a ja zaraz napiję się zimnego piwka i będę mógł odpocząć. Na mecie byłem zadowolony z siebie i wiedziałem, że dzisiaj dałem z siebie 100%, zaryzykowałem i nie żałuję ani jednego metra przebiegniętego za szybko. To jest maraton na nim może wydarzyć się wszystko. Pamiętajcie, żeby zawsze mieć ogromną pokorę do tego dystansu.

Podsumowanie

Wiem, że w przyszłym roku wrócę do Berlina po raz kolejny. Pobiegnę w stolicy Niemiec po raz piąty i będę już w połowie drogi aby dołączyć do Klubu osób które wzięły udział w Berlińskim maratonie 10 razy. Wiąże się to z pewnymi przywilejami jakie daje ten klub. Między innymi będę mógł później startować bez zapisów w biegu, co później na pewno będzie kluczowe w moim planach biegowych. Na koniec chciałem Wam powiedzieć że z jednej strony żałuję że nie zrealizowałem swojego biegu na 2:33, a z drugiej się cieszę bo wiem, że do następnego biegu będę przygotowany jeszcze lepiej.

Na koniec chciałem serdecznie podziękować mojemu partnerowi OnRunning Polska za wsparcie i możliwość biegania w sprzęcie z najwyższej półki.

Jeśli Ty chcesz spełnić swoje marzenia czyli zacząć, poprawić swoje czasy, schudnąć, przygotować się do biegów ulicznych lub górskich napisz do mnie w wiadomości prywatnej lub w mailu biegacz.piotr@gmail.com ??