7. Gdzie mieszkają Pana zawodnicy, jak jedzą, jak trenują (czy akcenty wypadają tylko na zawodach?), jak są traktowani, czy coś by Pan zmienił w ich traktowaniu?

Wcześniej mieszkali w moim biurze z aneksem mieszkalnym, gdzie nie musieli ponosić kosztów. Odkąd projekt grupy biegowej został zarejestrowany w formie podmiotu gospodarczego, Kenijczycy mieszkają w wynajętym mieszkaniu, w domu czterorodzinnym w pięknej lokalizacji przy lesie, gdzie mogą spokojnie trenować. Wcześniej robili zakupy, jedzenia we własnym zakresie, lecz kiedy zauważyłem, że starają się oszczędzać na jedzeniu i lodówka była pusta, zdecydowałem, abyśmy zakupy robili po zawodach z zapasem, raz na tydzień.

Pełny wózek zazwyczaj był takich artykułów jak: ryż, mąka, ziemniaki, czerwona fasola, groszek, pomidory, kapusta, mleko, piersi z kurczaka i kasza manna oraz dużo cukru. Z mąki robią placki smażone tzw. „ciapaty”, z mleka i kaszy mannej robią „ugali”. Ryż z fasolą i groszkiem oraz pomidorem. Piją dużo herbaty parzonej na mleku z ogromną ilością cukru ( ja to nazywam napój izotoniczny ). Treningi zależą od zawodnika, w jakiej formie przyjechał i jakie miał plany startowe. Często formę budowaliśmy na miejscu, gdyż Kenijczycy ukrywają prawdę co do swojej formy, czy też ewentualnych urazach. Ciężko liczyć na ich uczciwość. Zrobią wszystko aby, wyjechać posuwając się do podawania nieprawdziwych informacji lub jej ukrywaniu. To jest szerszy temat, który tkwi w ich naturze, ale o tym będę pisać na stronie internetowej klubu dorcussport.pl. Z zawodnikami z którymi w miarę można realizować program zawodów, trening polega bardziej na podtrzymaniu formy i realizacji lżejszych treningów.

Przykład po zawodach. W poniedziałek 60 minut jogging, wtorek tempo easy maksymalnie do 1:20 ( wyjazd do lasu okolice Krzeszowa w miarę płaskie i długie odcinki gruntowe), środa trening tempowy stadion 800m x 8-10 2:08-2:10. W czwartek wyjazd do Krzeszowa tempo narastające 15-18 km, lecz nie szybciej jak 3:20.

W piątek jogging. Ostatnio wprowadziłem treningi dwa razy w tygodniu: popołudniu lekkie treningi z naciskiem na gimnastykę, co jest bardzo trudne dla Kenijczyków ( nie chcą tego robić ). Szczególnie mężczyźni mają duży problem z wprowadzaniem tego rodzaju treningu w życie. Zawodnicy, którzy bardziej są zdyscyplinowani i pozytywnie reagują na treningi mają lepsze wyniki. Duży problem jest upilnowanie odpowiedniego zakresu tempa podczas biegu szczególnie w większej grupie, aby dla każdego z nich tempo nie było za szybkie, czy też za wolne. Czasami zapominają się i rywalizują między sobą.

8. Jak Pan sądzi skąd na Was taka nagonka? Dlaczego ludzie zaczęli się wręcz buntować na przyjazdy czarnoskórych biegaczy, a nie cieszyć jak to miało miejsce kiedyś?

Moim zdaniem jest to efekt spowodowany mamoną. Tam gdzie są pieniądze jest konkurencja, którą trzeba w jakiś sposób eliminować. Jednym sposobem jest stworzenie złego wizerunku w oczach opinii publicznej. Resztę to już samo się napędza. Ludzie żyją tym czym są karmieni, negatywne informacje bardziej poruszają opinią, która zostaje kreowana stereotypowo i brak dokładnego obeznania w poruszanej kwestii. Z drugiej strony powstała coraz większa konkurencja, coraz więcej Kenijczyków decyduje się na przyjazd na zawody do Polski i każdy chce zarobić na zawodach. Sytuacja taka powoduje, że Kenijczycy zaczynają szukać każdej sposobności na zawodach, gdzie mogą osiągnąć jakiś sukces. Trzeba tutaj podkreślić, że udział w zawodach jest ukierunkowany na możliwości zawodnika i dlatego coraz częściej pojawiają się na mniejszych, mniej płatnych zawodach. Węgierska grupa, która jest ukierunkowana tylko na zarobek pojawia się wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe. Grupa ta ma czasami jednorazowo 16 zawodników i trzeba gdzieś to wszystko upchać. Poza tym Węgier robi to o co proszą sami Kenijczycy, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Większość Kenijczyków zaślepionych jest tylko kasą i zrobią wszystko, aby osiągnąć ten cel ( pytanie w jaki sposób to robią i czy uczciwie? ). Ludzie obserwują i widzą co zaczyna się dziać na biegach ulicznych i są znudzeni tą sytuacją, a co za tym idzie zaczynają pojawiać się spekulacje. Porównałbym to do sytuacji w biegach narciarskich i Norwegów, ciągłe oglądanie tych samych nazwisk zaczyna ludzi nudzić i pojawiają się różne czarne komentarze na ich temat. Tak naprawdę ludzi niezadowolonych, którzy głośno wyrażają swoją opinie jest znaczną mniejszością. Większości przypadku na zawodach Kenijczycy są dobrze odbierani przez społeczność biegową. Ludzie często z nimi rozmawiają, robią sobie zdjęcia, gratulują i życzą dalszych sukcesów. Trzeba też przyznać, że niektóre opisywane problemy są jak najbardziej na miejscu, ponieważ sprawy poszły w złym kierunku.

9. Czy taki Kenijczyk ma poźniej jakieś szanse na godne życie, czy wraca do siebie i będzie uprawiał pole? Jak to wygląda?
Zarobione pieniądze Kenijczycy przeważnie przeznaczają na zakup ziemi, budowę domu, zwierząt, gospodarstwa domowego, czyli to co w przyszłości zapewni mu byt. Dlatego dla większości z nich udział w zawodach to jedyna szansa na poprawienie swojego statusu i traktują bieganie jako formę zarobkowania. Stanowi to też i duży problem, gdyż takie cele nie idą w parze z planem, które chcemy realizować. Kiedy zawiezione pieniądze się kończą Kenijczyk szuka jak dalej zarobić. W takim przypadku wie, że my mamy dla niego inne plany w zawodach np. na jesień. Wtedy szuka innego menagera czy to z Azji lub Ameryk, gdzie wyjeżdża, bierze udział w zawodach nie informując nas o tym fakcie. Kiedy przylatuje do nas ( na nasz koszt) okazuje się, że nie jest wstanie realizować założonych celów i robi się problem, bo jest wyeksploatowany. Owszem zawodnik pobiegnie to tu, to tam i zarobi na siebie ( nie zawsze tak jest ). Lecz my tracimy, gdyż nie możemy zrealizować planu i czasami źle wyglądamy w oczach organizatora. Nie mówiąc o dalszym postępie sportowym zawodnika. Inny aspekt to, że w sposób świadomy wystawia nas na ryzyko finansowe, gdyż dopóki zawodnik nie zarobi wszystkie koszty finansowane jest pokrywane przez Dorcus Sport. Są do dość znaczne kwoty czasami rzędu kilkunastu tysięcy złotych, które zawierają: bilet lotniczy, wyjazdy na zawody, opłaty startowe, żywność, suplementacja, odnowa biologiczna itp.

10. Wielu twierdzi, że Kenijczyk to maszynka do zarabiania kasy… Czy tak jest? Czy to opłacalny biznes?

Dlatego tutaj podzieliłbym Kenijczyków na dwie grupy. Pierwsza grupa 80% to Kenijczycy nastawieni tylko na zarabianie pieniędzy. Takiemu Kenijczykowi, który przyjeżdża, aby zarobić nie powinno się tego zabronić. Jest w pełni świadomy tego co robi i doskonale wie po co przyjeżdża. Stwierdzenie, że menager żeruje na Kenijczykach i na ich biedzie jest błędne biorąc pod uwagę jakie ryzyko bierze na siebie i co z tym się wiąże. W oczach Kenijczyków to menager ma obowiązek opłacania kosztów biletu, jego treningów, zakupu sprzętu itp. Taki Kenijczyk nie inwestuje w swój rozwój, i całe ryzyko i odpowiedzialność spoczywa na menagerze. Aby zrozumieć to zagadnienie trzeba napisać osobny artykuł, bo to bardzo rozległy temat. Prawda jest z goła odmienna. To ta pierwsza grupa Kenijczyków wywiera nacisk, aby startować jak najwięcej, bo chcą zarobić jak najwięcej pieniędzy. Wyśmienicie potrafią poruszyć ludzkie uczucia, aby im pomóc, ponieważ jak twierdzą są biedni i muszą utrzymać rodzinę. I nie ma w tym nic złego. Ważne jest to w jaki sposób chcą zarabiać poprzez bieganie i co robią potem z tymi pieniędzmi. Kiedyś jeden Kenijczyk naciskał, abym mu zorganizował trzy – cztery starty tygodniowo, ponieważ on musi zarobić. Potem się okazało, że po powrocie do Kenii wszystkie pieniądze przehulał w ciągu jednego miesiąca (około 5 tys. euro). Pisał do mnie, abym wysłał mu pieniądze, bo nie ma co jeść i za co trenować i trzeba mu pomóc. Na pytanie co zrobiłeś z pieniędzmi odpowiedział, że go okradli w Nairobi po powrocie. Dziwne, że informuje o tym dopiero po miesiącu. Takich przykładów mógłbym mnożyć żeby potwierdziło się z jakimi ludźmi mamy do czynienia i jaki cel im przyświeca. Zresztą już niedługo będziemy mieli namacalny tego przykład. W tym sezonie, gdzie grupa zawodników, których uważałem, że chcą robić postępy i stawiają na wyniki. Dzisiaj robią zupełnie coś przeciwnego i przeszli do człowieka, którego uważają za „killera Kenijczyków”, jak widać rządza pieniądza jest mocniejsza.

Ale jest też druga grupa Kenijczycy nastawieni na wyniki i rozwój sportowy. Prawdziwy biznes menagerski to inwestowanie w tę drugą grupę Kenijczyków. Lepiej mieć 2-3 zawodników z wynikami 2:06 w maratonie niż 20 biegających 2:15. Zawodnik na takim poziomie może zarobić nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Oprócz nagrody za pozycję może również otrzymać dodatkowo bonus za osiągnięty wynik. Z takimi Kenijczykami pracuje się lepiej, gdyż są bardziej zdyscyplinowani i lepiej nastawieni na sport.

Z drugiej strony istnieje duże ryzyko utraty takiego Kenijczyka, gdyż konkurencja szybko próbuje przechwycić takiego zawodnika. Trzeba przyznać, że lepsze warunki umowy i finanse szybko przemawiają do nich i po prostu odchodzą.

11. Czy do takiej działalności potrzebne są jakieś pozwolenia, normy? Jak to robi np. grupa z Węgier? Zna Pan panujące tam praktyki? Czy są w naszej okolicy jeszcze podobne grupy i jak funkcjonują?

Jeśli chodzi o Kenijczyków sprawa jest dosyć pokrętna. W Kenii jest prawo, że każdy Kenijczyk, który biega ( amator ) chcący brać udział w zawodach poza krajem musi być zarejestrowany w Kenijskiej Federacji (AK). Polega to na tym, że menager powinien dokonać rejestracji, zgłosić listę zawodników oraz przedstawić program zawodów na dany sezon i dokonać opłaty. Ma to na celu uchronić młode talenty Kenijczyków przed nadmiernym eksploatowaniem i monitorowaniem zawodnika, gdzie bierze udział w zawodach. Kenia jest krajem demokratycznym, lecz takie ustawy kategorycznie ujmują prawu człowieka. Biegacz z Kenii nie może brać udziału w zawodach amatorskich bez zgody swojego związku. Takie zapisy powinny odnosić się do zawodników kadry narodowej, którzy biorą w zawodach rangi IAAF i jasno regulują jakie obowiązki spoczywają na sportowcu chcącego brać udział w zawodach międzynarodowych.

System ten, jak się okazuje, jest korupcjogenny i chroni interesy wielkich menagerów. Zresztą owoce tego możemy teraz zobaczyć słysząc co dzieje się ze sportowcami i działaczami w Kenii. Sytuację taką sprytnie wykorzystuje Węgier, który współpracuje z zarejestrowanym menagerem z Belgii. Jego zawodnicy otrzymują wizy schengen belgijskie często na rok i nie są monitorowani w jakich zawodach biorą udział. Węgier traktuje to czysto biznesowo. Jego Kenijczycy są grupą pierwszą, czyli nastawioną na pieniądze i jeżdżą na zawody, gdzie można zarobić. Mają do tego prawo, ale czy to robią w sposób uczciwy…..? Na polskie zawody przyjeżdżają zawodnicy również od zagranicznych menagerów z Niemiec, Belgii, Holandii, Włoch. Przyjeżdżają przeważnie na maraton. Z organizatorem mają podpisany kontrakt na udział zawodnika, gdzie zadanie jest jedno – wynik. Kiedy taki zawodnik ma zagwarantowane pokrycie swoich kosztów przygotowania i przelotu bierze udział w zawodach, gdzie został zakontraktowany. Oznacza to, że bierze udział w docelowym maratonie starając się zrobić jak najlepszy wynik i wraca do domu. Możemy to zauważyć na największym imprezach jakie mamy w Polsce, gdzie poziom sportowy jest znacznie wyższy od zawodów ukierunkowanych na amatorów i Kenijczyk biegnie na pozycję.

Trzecia cześć już niedługo!