Zacznę może w dość pospolity sposób ogarnianie wpisów i napiszę coś o swoim treningu. Muszę mieć dość luźną głowę, aby skupić się na bieganiu. Nie pytajcie gdzie pobiegnę i kiedy, bo nie odpowiem na to pytanie. Postaram się znowu zaatakować z zaskoczenia. Jeśli mi się uda to mam nadzieję was zaskoczyć, a jeśli nie to poproszę was o zastrzyk motywacji, który ja staram się wam dawać w moich codzienny przygotowaniach, treningach. Nie jest łatwo codziennie zrywać się z łóżka i lecieć na trening, a tak mniej więcej wygląda mój codzienny harmonogram działania i treningu. Nie ma wyjścia tylko trzeba ostro trenować i iść do przodu. Nie patrzeć w tył!

Początki

Nie żebym się jakoś strasznie obijał. Ale moim pierwszym akcentem i wejściem w trening był start w Nocnym Półmaratonie Wrocławkim, gdzie prowadziłem mojego przyjaciela Radzia na wynik. Udało się pobiec ten bieg zgodnie z założeniami i od tego momentu zacząłem więcej biegać. Po półmaratonie dałem sobie czas na rozruszanie nóg i wykonywanie spokojnych biegów o różnej długości. Wstęp ? zakończyłem 27 kilometrowym wybieganiem w swoje urodziny (2.07.2016r.) I na poważnie zabrałem się za trening.
Pierwszy tydzień lipca

To duża ilość ćwiczeń ogólnorozwojowych, dwa razy w tygodniu wyjście na Crossfit i ćwiczenia w grupie. Do tego podbiegi, sporo luźnego biegania. Wykonałem także jeden drugi zakres 2x4km + 1km w trupa + 2x200m na maksa. Do tego doszło także długie wybieganie z mocniejszą końcówką. Jak na pierwszy tydzień udało się zrobić 111 kilometrów. Jak ja to mówię to dużo i nie dużo. Nie czułem się jakoś specjalnie zmęczony, bo w końcu wcześniej specjalnie się nie męczyłem.

Drugi tydzień

Tutaj przyszły już trochę cięższe treningi, do tego byłem także dwa razy na Crossficie, aby popracowały trochę inne mięśnie niż podczas biegania. Powiem wam, że takie urozmaicenie treningu bardzo mi się spodobało. Były także podbiegi i 12x300m na krótkiej przerwie biegane dość żwawo, ale jeszcze nie tak, jakbym sobie tego życzył. Kolejny akcent, który mnie czekał to kilometrówki, które wymęczyłem w bólach. Tydzień zakończyłem Kontrolną Trzydziestką, którą przebiegłem po 4:00/km i zająłem 3 miejsce open. Byłem tymbardziej zadowolony, że trochę przyspieszałem, ale końcówka to tylko walka o przetrwanie ze względu na kolkę. Tydzień zamknięty w 99 kilometrach.

Trzeci tydzień

Poniedziałek to dzień wolny od biegania. Postanowiłem, że będę odpoczywał choć jeden dzień od biegania choćby nie wiem co… To temat na odrębny wpis, ale jak to się mówi, odpoczynek czasem jest ważniejszy od treningu. Tym razem byłem tylko raz na Crossficie, ale zrobiłem mocne podbiegi, a także mój ulubiony akcent 20×400 przerwa 200 trucht. Ten trening to prawdziwy niszczyciel nóg i psychiki. Wszystko biegane poza strefą komfortu. Po jednym dniu luzu przyszedł czas na 11x1km, jak to piszę to od razu mam uśmiech na twarzy, bo ten trening też dał mi nieźle popalić. Na koniec 26 kilometrów rozbiegania i tydzień zakończony z 101 kilometrami. To był naprawdę dobrze przepracowany czas. Zacząłem odczuwać pozytywny wpływ wykonywanego treningu na swoją formę.

Tydzień czwarty

Ten zapowiadał się najbardziej intensywnie i taki właśnie był, bo wykręciłem aż 119 kilometrów. Nie dałem rady także iść na Crossfit za to męczyłem się sam w domu wykonując stabilizację. Niemniej jednak były znowu podbiegi, a także szybki bieg ciągły po 3:40/km z mocnymi rytmami po 200 na koniec. Po jednym dniu luzu, czyli wykonaniu dwóch treningów po 10km luźno (jedna dyszka zrobiona po trasie Biegu Oborygena w mojej małej miejscowości Obornikach Śląskich) zrobiłem 9x1km dość szybko. W niedziele natomiast razem z moim przyjacielem Piotrkiem zrobiliśmy 28 kilometrów w Lesie Osobowickim we Wrocławiu. Mimo parnoty i duchoty udało się wyciągnąć 23 kilometry z mocnymi 5 kilometrami na końcu. Trzeba przyznać że ten tydzień był naprawdę mocny. Kolejny tydzień szykuje się równie mocny. Zakończę go znowu Kontrolną Trzydziestką na wałach we Wrocławiu. Postaram się pobiec szybciej niż trzy tygodnie wcześniej. Co z tego wyjdzie zobaczymy.

Podsumowanie

Jak widać nie leżałem do góry brzuchem, tylko zacząłem w końcu biegać trochę więcej, wykonując więcej akcentów, które mają pozwolić mi wejść na wyższy poziom. Początek sezonu i zima była na tyle dobrze przepracowana, że bez problemu mogę czerpać korzyści z tamtych miesięcy, a wykona praca nie poszła na marne, jakby się mogło wydawać. Nic z tych rzeczy! Wielokrotnie powtarzam i powtarzać będę, że to co zrobimy zimą zaprocentuje później wiosną albo jesienią podczas startów. Dodatkowo czasami słabsze chwile mogą jeszcze bardziej zmotywować do ciężkiej pracy i do tego, aby zrobić kolejny krok w przód.