Jak często zdarza Wam się zatracić w swoich działaniach? Jak często robicie coś na 100% albo 200%? Ja mam tak zawsze. Gdy angażuję się w jakiś projekt, wyznaczam sobie jakiś cel nie umiem odpuścić, powiedzieć sobie dość. Nie umiem i nie lubię robić czegoś po łebkach. Zawsze zatracam się w tym co robię i często dążę do celu nawet kosztem swojego zdrowia, samopoczucia, zmęczenia. Z czego to wynika? Może z ciągłego doskonalenia się, chęci udowodnienia sobie, że potrafię, chcę coś zrobić. A może wydaje mi się czasami, że jestem niezniszczalny a wcale tak nie jest.

STOP

Często, a w zasadzie prawie zawsze nie umiem powiedzieć sobie STOP. Zawsze wypaczam rzeczywistość i jeśli coś mnie boli to mówię, że nie boli. Gdy jestem chory lub przeziębiony też nie potrafię się z tym pogodzić. Dopiero stanowcze „dość” lub „stop” wypowiedziane przez moją Klaudią sprawia, że może nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki opamiętuję się i jako tako zaczynam myśleć racjonalnie. Na początku kryzysowej, awaryjnej sytuacji zawsze jest chwilowe niedowierzanie i chęć parcia dalej. Tak właśnie było w weekend. W piątek zrobiłem trening na siłowni. Dość ciężki, wymagający. W sobotę rano pobiegałem, a w godzinach wieczornych zaczął boleć mnie szczyt pępka. Jak to ja na początku nic nikomu nie powiedziałem ale wieczorem ból już był naprawdę dość mocny i nie dało się ukryć tego dyskomfortu.

W pierwszej chwili spanikowaliśmy trochę, że to przepuklina. Na szczęście mięśnie się nie rozeszły i najprawdopodobniej nie było tak poważny uraz. W niedziele miałem zamiar zrobić 30 kilometrów wybiegania oraz pobiec 5 kilometrów na asfalcie w Prusicach. Wszystkie plany nagle miały wziąć w łeb przez jakiś pieprzony brzuch. No sytuacje w ogóle nie dopuszczalna dla mnie… Nie mogłem sobie z nią poradzić. Dopiero mocne wstrząśnięcie dało jakieś otrzeźwienie umysłu i sytuacji. Mimo wszystko w niedziele wstałem rano i miałem zamiar spróbować… po przebudzeniu jednak zdrowy rozsądek wziął górę i położyłem się jeszcze spać. Spałem 3 godziny więcej, odpocząłem i zrobiłem tylko lekkie spokojne rozbieganie bez patrzenia na tempo. Brzuch lekko bolał, ale był dość mocny upał co nie ułatwiało treningu.

Co się okazało. Ćwiczenia piątkowe były na tyle aktywne, że doszło do zapalenia mięśnia prostego brzucha w okolicach pępka. Po oględzinach palpacyjnych i sprawdzeniu okazało się to niegroźnym przeciążeniem. Jeśli pobiegłbym tą trzydziestkę mógłbym tylko zaostrzyć ten stan. Przez to poniedziałek postanowiłem zrobić całkowicie wolny. Zero siłowni, zero biegania, zero jakiegokolwiek wysiłku. Tak luźny poniedziałek pozwolił fajnie odpocząć. Dzisiejszy poranny trening zaliczyłem w dobrym tempie. Brzuch prawie przestał boleć, a ja dostałem kolejną lekcję pokory i nauczki! Co za dużo to nie zdrowo.

Podsumowanie

Pamiętajcie, także w tych upałach, że co za dużo to nie zdrowo. Trzeba mieć zapał, trzeba realizować plan treningowy ale jeśli coś się dzieje trzeba reagować i trzeba działać. Nie można być tak zatraconym w tym co się robi, żeby nie zrobić sobie krzywy. Teraz w tym okresie szczególnego ciepła uważajcie na to kiedy biegacie, czy macie wodę i czy Wasz organizm nie wysyła Wam sygnałów na temat przemęczenia. Zwracajcie uwagę i nie denerwujcie się na uwagi z zewnątrz bo czasami sami możemy nie dostrzegać czegoś co widzą inni.

Jeśli chcesz trenować ze Ślęzakiem napisz na biegacz.piotr@gmail.com i przystąp do #ŚlęzakTeam 🙂 Biegaj świadomie i z głową.

Foto: Filip Gomułkiewicz