Niestety, smutne wieści dochodzą ze świata sportu. Przynajmniej dla mnie – amatora z dość dobrymi wynikami,  dla którego sport, a szczególnie bieganie, jest ważnym elementem życia. Można powiedzieć, że afera goni aferę. Dotyczą kolarzy, biegaczy albo innych sportowców, ale wciąż obecna są w wiadomościach. Rodzi to pytanie, czy sport zawodowy to już tylko maszynka do zarabiania pieniędzy, żyłowanie się i branie koksu? O tym będzie w najnowszym wpisie na stestuje.pl

Afera za aferą

Jak się pewnie domyślacie, nawiążę do najnowszej sprawy, która nie jest jeszcze rozstrzygnięta i nie wiadomo co z niej wyniknie. Głównym aktorem jest Alberto Salazar, który – jak się okazuje – namawiał swoich zawodników do stosowania niedozwolonych środków dopingujących. Czy jest to fair w stosunku innych? Czy pomylił się w swoich wyliczeniach i wpadł czy może ktoś chciał, aby wypłynęły takie informacje? Tego nie wiemy, ale prędzej czy później prawda zapewne wyjdzie na jaw.

Ocena amatora

Łatwo krzyknąć: „Winny! Precz z dopingiem!”. Często słyszy się takie słowa. Nie chcę tutaj nikogo usprawiedliwiać, brać pod skrzydła czy głaskać po głowie, nie tędy droga. Uważam jednak, że my, amatorzy, możemy być nieobiektywni w swej ocenie, możemy nie brać pod uwagę wszystkich czynników kierujących zawodnikiem czy trenerem. Oczywiście nie daję w tym momencie przyzwolenia na doping, ale staram się mieć szerokie spojrzenie na sprawę. Chciałbym, abyście wy również przez chwilę popatrzyli na to z innej strony – ze strony osoby, która goni króliczka. Osobiście nigdy nie sięgnąłbym po niedozwolone substancje i nie sądzę, bym miał takie pokusy, ponieważ nie chcę wchodzić w zawodowy sport.

Cienka granica

Na imprezach rangi mistrzowskiej różnica czasowa między pierwszym, a trzecim zawodnikiem to zaledwie kilkadziesiąt setnych sekundy, kolejne miejsca to odległość może kilkunastu sekund. Są to tak naprawdę różnice rzędu dwóch mrugnięć oka. Co zatem zrobić, aby jednak wygrać lub chociaż załapać się na podium, a nie być na 4 miejscu? Zawodnicy tej klasy są na bardzo wyrównanym poziomie, ale tylko niewielka garstka jest na tyle zdeterminowana, by zdobyć szczyt, przekroczyć granicę dobra i zła. Brać czy nie brać? Być najlepszym czy przeciętnym i nic z tego nie mieć? Wydaje mi się, że niemal każdy z nich staje przed takim wyborem. Co dzieje się potem zależy już od charakteru, trenera, czynników zewnętrznych. Niektórzy, mimo posiadania silnego kręgosłupa moralnego podejmują  ryzyko i wchodzą w to „bagno”, a wszystko po to, aby być najlepszym. Celowo piszę „bagno”, bo czasem można je przejść bez problemu, a innym razem grunt może okazać się grząski i łatwo się z niego nie wygrzebiemy.

Od czego to zależy

Z racji studiów na AWF-ie miałem styczność z zawodnikami różnych dyscyplin. Zauważyłem, że w dzisiejszych czasach wiele zależy od zaplecza jakim dysponujemy, wiedzy trenera, lekarzy itp. W przypadku Salazara może wszystko wydawać się idealne. Pieniądze, warunki, zdeterminowani zawodnicy, silny charakter i determinacja trenera, zaplecze. Można powiedzieć, że wszystko dopięte na ostatni guzik. A jednak ktoś nie wytrzymał presji i wygadał „całą prawdę” – na razie celowo biorę ją w cudzysłów, pewnie w najbliższym czasie dowiemy się, jaka ona jest. Niemniej jednak widać już jak działał ten trener i przypuszczalnie każdy inny stosujący doping. Wyliczenia co do okresu utrzymywania się tych środków w organizmie musiały być dokładnie wykonane, idealne. Na to wszystko musiał pracować sztab wykwalifikowanych ludzi.

Czy można tak oszukiwać ludzi?

Osobiście od paru lat mam na ten temat swoje zdanie. Nie wierzę w czystość sportu zawodowego na świecie. Sam wiem ile czasu muszę poświęcić na trening (moja życiówka na 10km – 32:17) i wiem ile kosztuje wysiłku i jakiej wymaga cierpliwości. Jeśli ktoś biega półmaraton w 69 minut i dychę w 26 minut to musi być bardzo zdeterminowany. Jest to piekielnie trudne i podejrzewam, że nawet najlepsza odnowa, predyspozycje i czas nie są w stanie zdziałać cudów. W pewnym momencie ktoś dochodzi do ściany i staje przed wyborem: „Biorę lub nie”. Jeśli chce wejść na szczyt – bierze. Jeśli nie – godzi się zostać na drugim planie. Nie mogę stwierdzić na 100%, że właśnie tak jest, ale takie mam wrażenie. Wiem natomiast, że w dzisiejszych czasach nie ma czystego sportu. Jest ewentualnie pytanie: w którym momencie wyda się kto i co brał, by osiągnąć swój sukces. Nieustannie trwa walka między federacjami, które kontrolują zawodników, a trenerami, lekarzami i samymi zawodnikami. Jedni kombinują i muszą nieźle się natrudzić, by przechytrzyć tych drugich i na odwrót. Szkoda, że w tym błędnym kole zniknęła gdzieś czystość gry i zdrowa rywalizacja. Wolałbym widzieć w tym sporcie gorsze wyniki, a w zamian delektować się czystą rywalizacją, zamiast zastanawiać się, czy wymyślono już kolejny złoty środek poprawiający wydolność. Tak naprawdę jest to oszukiwanie kibiców, sponsorów i fanów wszystkich sportów. A przede wszystkim samego siebie.

Wierzchołek góry lodowej

Czy można już spakować książki takie jak „14 minut” czy „Siła ambicji” do kartonu? Myślę, że jeszcze trochę na to za wcześnie, ale jeśli podejrzenia okażą się prawdą będzie to smutny początek końca zarówno samego trenera jak i zawodników, których prowadził. Niemniej jednak świat zmierza w takim kierunku i i presja na poprawę rekordów świata we wszystkich dyscyplinach jest ogromna. Na pewno wiązać się to będzie z niejedną aferą. Musimy być przygotowani na to, że za jakiś czas może się okazać, że wyniki, które padły 5 czy 10 lat temu są nieautentyczne bo ktoś stosował niedozwolone środki.

Podsumowanie

Osobiście nie podoba mi się to, co dzieje się na arenie międzynarodowej. Nie jestem zwolennikiem dopingu, ale domyślam się, że sport w dzisiejszych czasach nie jest czysty i już nigdy nie będzie. Wierzę, że osoby i organizacje stojące na straży czystości sportu nie są zamieszane w różnego rodzaju łapówki itp. Nie można tego jednak wykluczyć. Osobiście nikogo także nie złapałem za rękę i tym samym nie oskarżam, mimo to czuję, że w wymiarze uczciwości sport międzynarodowy nie jest idealny. Chciałbym jednak, aby bieganie wśród zwykłych ludzi dalej się rozwijało, a biegaczy było coraz więcej. Żadne afery dopingowe nie zmienią mojego zamiłowania do tego sportu. Mam wielką nadzieję, że waszego również.

Jeśli podobał Ci się ten tekst oddaj na mnie swój głos na Biegowego Dziennikarza Roku! Wybierz moje nazwisko i blog (jest na końcu). Dzięki za pomoc liczę na Was i na Wasze głosy

Przeczytaj także:

Dlaczego biegam rano i sprawdzone sposoby na wstanie

Dlaczego Ślęzak lubi biegać?

Asfalt, który uszkadza stawy obalamy mity!

Jak dobrać buty biegowe!

Zdrowy rozum, a odpowiednie buty.