Emocje opadły, kurz po biegu osiadł więc chciałbym wam opisać jak było w Pradze. Do Pragi pojechaliśmy już w piątek rano. Bieg odbywał się w sobotę z czego bardzo się cieszyłem bo wiedziałem, że po biegu będzie szansa na zwiedzanie, piwko i dobre jedzenie. Z Obornik wyjechaliśmy koło 9, a na miejscu zameldowaliśmy się koło 14. Spaliśmy w samym centrum, zaraz koło parku Petrin. Po rozpakowaniu walizek ruszyliśmy do do miasta coś zjeść. Po tym od razu skierowaliśmy się tramwajem do biura zawodów.

Biuro zawodów

Wyglądało podobnie jak w Warszawie. Sporo wystawców, sporo reklamujących się biegów, wszędzie Volkswagen ze swoimi autami, dodatkowo niezliczone stanowiska piwa bezalkoholowego i Adidasa. Targi obeszliśmy dość sprawnie, wydanie numeru odbyło się również bez problemu. Moim zdaniem wszystko było na najwyższym światowym poziomie. Nie dziwi mnie w ogóle to, że bieg ten ma złotą odznakę IAAF. Jeśli chodzi o pakiet startowy był w nim: numer, dużo ulotek, gazeta, fajna kurtka biegowa i super worek. Jak na to że pakiet był dość drogi to nie dużo. W Polsce jak by ktoś miał zapłacić 90 euro wpisowego za półmaraton byłyby lament jak nie wiem. No ale ktoś w końcu musi opłacić cała tą machinę. Pakiety to tylko kropla w morzu potrzeb takiego biegu.

Dzień startu

Z apartamentu miałem na start 1200 metrów. Razem z moimi najlepszymi kibicami wyszliśmy o 9:10. Po 12 minutach byliśmy już na miejscu przy bramie startowej. Trochę się denerwowałem bo zapomniałem wziąć żeli z Obornik… Umówiłem się z Radziem moim przyjacielem, że da mi go przed biegiem, jednak nie spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Miałem już w głowie myśli, że trudno biegnę bez żelu. Na 30 minut przed startem poszedłem potruchtać. Zrobiłem 12 minut spokojnego truchtu + 5 minut ćwiczeń dynamicznych, Do tego 2 przebieżki po 100 metrów. Nie czułem wybitnego luzu ale byłem dobrze nastawiony. Na 9 minut przed wystrzałem startera, rozebrałem się zostawiłem Klaudii rzeczy i pobiegłem pchać się w swoją strefę. Wszędzie takie korki z ludzi, że już się bałem że się spóźnię. Jakoś przeszedłem do swojej strefy A i powoli sukcesywnie przechodziłem coraz bliżej bramy startowej. Szukałem tak naprawdę Radka. Chwila poszukiwań i znalazł się! Był na tyle ogarnięty, że miał dla mnie żel. Wielkie dzięki!

Start

Bez żadnego odliczania nagle wystrzał i tłum ruszył. Po 6 sekundach byłem już za bramą. Stałem naprawdę blisko i mogłem ruszyć na trasę naprawdę komfortowo. Pierwszy kilometr był najszybszy z całego biegu 3:26, mimo ciągłego zwalniania, tłum ciągnął mnie do przodu. Kolejne kilometry przebiegały w następujący sposób: 3:32, 3:28, 3:31, 3:28. Praktycznie nie wiem co się dzieje w koło mnie. Staram się wyłączyć. Wszędzie jest pełno ludzi, wszyscy krzyczą, mocno kibicują, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Niesamowite wrażenie! Widać, że Praga tym żyje, ludzie żyją tą rywalizacją. Przez pierwsze kilometry staram się unormować tempo i chwycić czyichś pleców. Już od początku widzę, że trasa nie będzie łatwa. Cały czas wbiegamy albo na kostkę brukową albo jakieś lekkie górki, które strasznie wybijają z rytmu.

Na 5km czuję lekko brzuch… biorę profilaktycznie nospę i jadę na plecach 3 Czechów. Chciałem wyjść ze 2 razy do przodu ale momentalnie chcieli być na czele. Przyjąłem strategię wiezienia się na plecach. Nie lubię takiej metody ale co zrobić gdy ktoś nie chce pomocy. Razem w grupie jedziemy 3:35 tutaj było mocno pod wiatr. Kolejne kilometry 3:30, 3:30. Po nawrotce przed 7 kilometrem mijam Krzycha – biegnie z balonikami na 1:45. Trzymam mocno kciuki za niego! Jedziemy dalej: 3:28! Na 10km stoi moja ukochana żona! Krzyczy, dodaje mi to otuchy, wręcz napędza do dalszego biegu. Mimo górek biegniemy naprawdę szybko. 3:28, 3:27, 3:32, 3:35 (tutaj znowu mocno pod wiatr) 3:28 do 15 kilometra czuję się naprawdę super. Zresztą widać to po międzyczasach. Ja biegnę równo choć Czesi biegnący na czele mieli dość dziwny styl biegu. Gdy było z górki mocno przyspieszali do 3:10-3:05 by nagle zwolnić. Gdy było z górki nie starałem się ich gonić aby nie zakwasić mięśni. Po 200 metrach bez problemu doganiałem ich i biegliśmy znowu razem.

Kryzys

Po 15 kilometrach czuję już zmęczenie. Ale staram się walczyć! Na 15.5 kilometra jest kolejny podbieg pod wiadukt… tam nie wytrzymuję szarpnięcia Czechów i zostaję sam. Nie mam z czego gonić. Międzyczas to 3:36, wiem że biegnę wolniej bo grupa złożona z trzech osób nagle mi odjeżdża. Mieli niezłą parę aby tak przyspieszyć. Ja natomiast czuję jak beton zalewa mi nogi. Do tego dochodzi jakaś kolka. Mimo wszystko staram się walczyć. 3:39 dogania mnie gość który odpadł z naszej grupy wcześniej. Staram się siedzieć mu na plecach tyle ile jest to możliwe ale ucieka mi. Dzięki tempu że trochę go trzymałem utrzymałem tempo 3:38. Kolejny kilometr jest wolniejszy 3:44 a 20 wychodzi w 3:56 (najwolniej w całym biegu). Ostatnie 2.5 kilometra to bieg non stop po kostce. Od 12 kilometra czułem już takie pęcherze na stopach, że miałem ochotę zrzucić je i biec na bosaka. Do dzisiaj mam strasznie obolałe stopy. 21 kilometr pokonuję w 3:51 chyba tylko za sprawą krzyku Klaudii, Szymona i ich rodziców! Ostatnie 3 kilometry były dla mnie naprawdę ciężkie ale chciałem wykrzesać z siebie tyle energii ile tylko jest możliwe. Bieg kończę z czasem 1:16:13! Jestem dumny! Wbiegam z podniesionymi rękoma do góry.

Moi towarzysze z którymi biegałem pobiegli 2 minuty szybciej! Utrzymali do końca super tempo :)! Wiem że jak bym pociągnął jeszcze z 1.5 – 2 kilometry od tego 15.5 kilometra to siłą woli dotoczyłbym się z nimi do końca! Zabrakło mi tak nie wiele ale wiem nad czym mam dalej pracować. Cieszę się bo rok tempu o tej samej porze pobiegłem 1:19:53 w Poznaniu! Jest to niebotycznie lepszy start, dobre wejście w sezon.

Po biegu cieszyłem się jak dziecko. Krótki wywiad ze spikerem – pochwalenie się wrażeniami i ruszyłem do strefy odpoczynku. Napiłem się, zjadłem banana i batonika. Porozmawiałem razem z Łukaszem Oskierko i Arkiem Gardzielewskim, wymieniliśmy się spostrzeżeniami. Po chwili zjawiła się Klaudia, która zaczęła mnie holować bo nogi były naprawdę zmęczone. Zaczęło się świętowanie i odpoczynek. Chwila oddechu, przebranie się i powrót do apartamentu, żeby się umyć i coś zjeść oraz wypić piwko!

Na koniec chciałbym podziękować organizatorom za zaproszenie na Sportisimo Prague Half Marathon 2017! Dzięki za ufundowanie pakietu startowego. Z czystym sumieniem mogę Wam polecić biegi organizowane w Czechach! Są na najwyższym poziomie. Dodatkowo chciałem podziękować Klaudii, która jak zwykle zdzierała gardło, wspierała mnie w przygotowaniach i znosiła moje nieznośne fochy im bliżej startu. Dziękuję rodzicom Klaudii i Szymonowi za doping na trasie! Dodatkowo moim rodzicom i Kasi za to, że trzymali kciuki przed telewizorami! Wielkie dzięki wszystkim moim kibicom i całej drużynie ŚlęzakTeam, która mnie wspiera! Jesteście wielcy, bez Was nie było by mi tak łatwo! Jesteście dla mnie dodatkową motywacją do działania! Dziękuję.

Obserwujcie mnie na Facebooku bo już niedługo będą informacje na temat drugiej edycji BMW ŚlęzakTeam Camp, który odbędzie się 19-26.08.2017 w Szklarskiej Porębie! 🙂

Razem z Klaudią trochę pozwiedzaliśmy 🙂