Nie zacznę mojego wpisu jakoś spektakularnie, nie wygrałem biegu, nie złamałem kolejnej bariery na 10km ale w końcu udało mi się dobrze przepracować cały tydzień. Nie było wykrętów, w miarę był czas (choć jego zawsze mi brakuje), były także chęci, a to najważniejsze. Pisząc ten wpis wyobrażam sobie, że za jakiś czas będę w stanie znowu wrócić do dawnej dyspozycji na 10 kilometrów. Przejdźmy jednak do tego co udało się wybiegać.
23.03 Poniedziałek
Podróż do Warszawy wstałem po 5 i o 10 byłem na miejscu. Z racji tego, że miałem jeszcze chwilę czasu odwiedziłem jakąś lokalną siłownię, dla chcącego nic trudnego. Czasami słucham wymówek różnych ludzi, że brak czasu, brak czegoś tak. Ja zawsze wychodzę z założenia, że jeśli się chce to się uda. Poćwiczyłem 50 min, poprzerzucałem trochę ciężkiego złomu i mogłem udać się do pracy. Wieczorem razem ze Sklep Biegacza Ursynów zrobiłem 10 kilometrów w tempie 6:00/km w międzyczasie było trochę siły biegowej i delikatnych przebieżek. Średnie tętno 127bpm :). Jak to mówią dzień bez specjalnej historii.
24.03 Wtorek
Te trening chodził za mną od dłuższego czasu. Byłem w miarę wyspany, wypoczęty ale czułem wieczorne bieganie. Pogoda można powiedzieć, że była dobra. Lekki chłodek i słońce oraz trochę wiatru. Udałem się do Parku Szczęśliwickiego i rozpocząłem od 3 kilometrów rozgrzewki. Następnie danie główne czyli 5x2km. Podchodziłem do tego treningu z dobrym nastawieniem, bardzo chciałem go zrobić. Miałem co prawda w głowie takie myśli, że może jednak wykonam tylko 4 powtórzenia ale dobiegłem to co założyłem i byłem mega zadowolony. Pierwsze powtórzenie 7:00 bez spinki, spokojnie miarowo. Drugie powtórzenie 7:01 było już lekko ciężej. Park nie jest jak stół, a pofałdowanie dawało mi się we znaki. Trzecie powtórzenie 6:59 dawałem radę ale zmęczenie dawało mi się już we znaki. Czwartek 7:02 już naprawdę ciężko. Piąte powtórzenie 6:57. Na ostatnim powtórzenie starałem się trzymać równe tempo i delikatnie przyspieszyć. Cały trening przebiegał bez zakłóceń no może oprócz tego, że między 2, a 3 powtórzeniem zrobiłem mały pit stop w toy toy-u. Średnie tętno 164 bpm (średnie tempo 4:06/km z całości), przerwy 5 min w truchcie po 6;00/km. Wieczorem razem ze Sklep Biegacza Żoliborz zrobiliśmy 8 spokojnych kilometrów po 6:00/km tętno 114bpm. Po takim dniu można było tylko iść spać.
25.03 Środa
Z racji tego, że z samego rana udałem się do Wrocławia i musiałem być w pracy na 11 miałem czas tylko wieczorem na krótkie 6km po 4:30/km oraz 6×100/150m + 0.6km schłodzenia. Nic sensownego więcej nie udało mi się pobiegać.
26.03. Czwartek
Rano miałem skoczyć na siłownię ale zabrakło mi czasu i chęci przede wszystkim. Wieczorem trenowałem razem z moją grupą Biegaj pod Okiem Trenera. Najpierw 8.8km, a później 8km wszystko w tempie między 5:30, a 7:00/km czyli bardzo spokojnie. Dzień regeneracji i odpoczynku.
27.03. Piątek
Tutaj miałem zaplanowaną znowu jazdę. Rano lekkie śniadanko i pojechałem do Trzebnicy na stadion. Spokojne 4km rozgrzewki i rozpocząłem trening 2x8x400m p200 + 8x200m p200. Serie przebiegały następująco:
Pierwsza: 1:19, 1:17, 1:16, 1:17, 1:18, 1:17, 1:18, 1:18
Druga: 1:20, 1:17, 1:18, 1:18, 1:18, 1:19, 1:15 (przycisnąłem), 1:16
Byłem już dość zmęczony ale mimo wszystko założyłem kolce przełajowe na nogi i poleciałem 8×200 p200
Wyszło to tak: 35sek, 34sek, 34sek, 35sek, 34sek, 33sek, 33sek, 33sek
Nie są to moje ulubione treningi, szczególnie jego ostatnia część. Czuje jednak, ze potrzebuję takiego wysiłku i prędkości, której mi brakuje. Czasami jestem wolny jak żółw, a 10 kilometrów nie przebiegnie się z niczego i z wolnych wybiegań. Ten trening był naprawdę budujący.
28.03 Sobota
Tutaj mieliśmy razem z Klaudią naszą wielką uroczystość czyli nasz Ślub. Byłem i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Poranne przygotowania, uroczystość i świętowanie były bardzo ale to bardzo przyjemne. Po tym wszystkim chciałem trochę ochłonąć i zrobiłem 13km po 4:39/km średnie tętno 136bpm
29.03 Niedziela
Wyspałem się, zjadłem śniadanie i poleciałem. Brakuje mi takich treningów jak BNP. Dlatego wplatam je w długie wybieganie. Zaczynam spokojnie i powoli przyspieszam. W niedziele wyglądało to tak:
4:38, 4:36, 4:25, 4:30, 4:20, 4:25, 4:19, 4:20, 4:28, 4:20, 3:54, 4:02, 4:00, 3:58, :4:01, 4:06, 3:41, 3:44, 3:45, 3:48, 3:37, 3:28
Jak widać pierwsze 10 km biegłem dość spokojnie w mocno pofałdowanym terenie. Pierwszy kilometr przyspieszenia był z górki dlatego mnie poniosło bo miałem biec blisko 4:00. Później spokojnie trzymałem tempo i od 16 km przyspieszyłem do mniej komfortowej prędkości. Trzymałem tempo by na ostatnie dwa kilometry dowalić sobie jeszcze mocniej. Nie powiem ale czułem strasznie łydki po piątkowym treningu. Wręcz mnie paliły. No ale czego nie robi się dla szybszego biegania.
Wyszło mi 115 bardzo dobry kilometrów. Muszę przyznać, że był to jeden z lepszych tygodni od początku roku. W końcu czuję się lepiej i mogę powiedzieć że noga zaczyna podawać.
Jak minął Wam Wasz tydzień?
Przeczytajcie także inne teksty:
Na temat butów biegowych
Jakie pytania wkurzają biegaczy najbardziej?